Wpisy otagowane jako mo jest smakoszem
kulinarne wybryki morcheeby morcheeba morcheeba kulinarny pogromca alternatywna metoda przemieszczania pocoyo bonomiella bros cieczka co dalej cudne oczka Pocoyo el bros fotel pocoyo gdzie jedziemy góry nad morzem gryzaki grzeczna dziewczynka harce nad morzem harce z psem idea posiadania poduszki indywidualny spacer psa isia jedenaście kilo szczęścia jodowanie Pocoyo kangurzyca kobiety są z wenus krokodyl królowa dziadowania królowa zima księga szyfrów Mo mała Mo miejsce odpoczynku psa miejsce wypoczynku psa mo
- Kwietnia, 2010
-
Kulinarne wybryki Morcheeby
Upływ czasu sprawił, że dostrzegliśmy i bez niepotrzebnego oporu zaakceptowaliśmy fakt, że Mo jest smakoszem. Karma karmą, ale to wszystko nie jest takie proste, jakby się wydawało.
Morcheeba z całą pewnością mogłaby pisywać do przewodnika Michelin po psich restauracjach i przyznawać odpowiednią ilość gwiazdek, honorując lub zgładzając marnych kelnerów i ich kuchcików. Z całą konsekwencją słów, albowiem Mo delektuje się spożywanymi posiłkami. Byle miska też odpada. Brak klimatu miejsca, ciszy i spokoju, wyklucza rozpoczęcie posiłku. Nie namoczenie karmy, lub co gorsza nie podanie jej z serkiem pierwszej świeżości - w zależności od zamówienia naszego krytyka kulinarnego - kończy się odmową/ fochem i wyczekiwaniem na natychmiastową poprawę. W przeciwnym przypadku o zjedzeniu można zapomnieć.
Jak każda sztuka, nie znosi marazmu i braku wyrazu. Jedzenie składa się z kilku, szalenie ważnych etapów. Bezmyślne chapnięcie czegoś, bez odpowiedniej oprawy i powagi sytuacji jest nie do pomyślenia. To przerasta "trenerów treserów", wymachujących kiełbaską i liczących na zainteresowanie. Bez szans. Najpierw bowiem Mo przystępuje do badawczego obejścia postawionej miski. Feng shui według najwyższych standardów to absolutne minimum, aby wyjść z sytuacji z twarzą. Następnie odbywa się bezdotykowe obwąchanie zawartości i związana z tym kilkusekundowa kontemplacja. Jeśli dotąd nie ma zastrzeżeń następuje badawczo-doświadczalne sprawdzanie świeżości składników metodą organoleptyczną. Wysublimowane wylizanie i wyciućkanie kilku groszków eukanuby przesądza temat. W razie jakichkolwiek wątpliwości dojdzie do wyplucia karmy i nonszalanckiego oddalenia się na sofę. Tam będzie oczekiwać przeprosin za zniewagę i nietakt.
Teraz już wiemy, że serek wiejski sprzed dwóch dni odpada, a przechowywany w złych warunkach w sklepie nie zostanie tknięty. Jogurt naturalny to marna atrapa serka i nie przejdzie etapu III. Czasem więc kusimy naszą psinkę przystawkami, pod postacią owoców. Jabłko zostanie spożyte po wielominutowym zeskrobywaniu miąższu - Mo trzyma kawałek w łapkach i ściera sok z miąższem kłem, niczym papkę dla niemowlęcia. Gryzienie, czy chapnięcie całości jest tak nieprawdopodobne, jak chodzenie po suficie. Mo trzyma kawałek w pyszczku tylko w celach transportowych, aby spożywać w odpowiednim otoczeniu. Nie mniej jednak, to nie jest jej faworyt żywieniowy. Mo woli banana.
PS Absolutnie dementujemy wszelkie domysły, że to "francuski piesek". Dalekowschodnie geny i kultura spożywania posiłków godna chińskich cesarzy jest bezdyskusyjna.
Strona 1 z 1, łącznie 1 wpisów
Ostatnie komentarze