


Małe szczenięta shar-pei,
znajdujące się jeszcze w hodowli Mea-Li zapowiadają się świetnie. Ewa podeslała mi dzisiaj ich fotki a ja
oczywiście jak ten murzyn z tam-tamem oznajmiam wszystkim, jakie piękne. Chwalić dzieci Maggie i mojego Miśka chyba
nie muszę, każdy widzi jakie są. Chętnie pochwaliłabym się szczeniętami z mojej hodowli ale na to przyjdzie
jeszcze trochę poczekać i jeśli wszystko pójdzie z moimi przewidywaniami, to małe Bonomielki urodzą się w
kwietniu. Oczekiwanie na to wielkie wydarzenie dłuży mi się nieznośnie. Wszystko przygotowałam: urlop przesunięty
na jesień lub zimę, czyli na czas odlegly i niesprecyzowany. Zmusiłam Piotra do zbudowania nowej skrzyni dla
szczeniąt, suki zostały przebadane, odrobaczone a ich krew zaanalizowana przez weterynarza. Wszystkie untensylia i
akcesoria potrzebne do odchowu psich dzieci pod ręką, jakby miały urodzić się tej nocy! Tymczasem nie dzieje się
nic.. Codziennie ktoś dzwoni i pyta czy Tequilla i Bella mają cieczki. Chmurnie odpowiadam , że nie i przypominam
sobie ten czas gdy byłam w ciąży, a moja teściowa gdy tylko zauważyła, że mnie przyrasta, codziennie
telefonowała po to aby z rozczarowaniem stwierdzić, że jeszcze nie urodziłam. Staram się jej nie naśladować,
uzbrajam się w cierpliwość ale nie na wiele się to zdaje, oczekiwanie na kolejne wydarzenie hodowlane jest stanem
permanentnym, pozostaje mi tylko oswojenie się z tą sytuacją. Obawiam się tylko, iż czekając na zbyt wiele
wydarzeń, które mają nastąpić po sobie i nie doczekując się na żadne z nich, tak przyzwyczaję się do czekania,
że zapomnę na co czekam...
Brak komentarzy